Otóż celem tej inwestycji (w polisie) nie jest gromadzenie kapitału na emeryturę. Tu bezkonkurencyjne jest Indywidualne Konto Emerytalne i inne produkty.
Chodzi o zebranie pewnej kwoty (zwanej wartością polisy), z której w późniejszych latach życia w sposób automatyczny będzie pobierana dopłata do składki, która nie będzie już wystarczała na pokrycie kosztu ryzyka ubezpieczeniowego osoby w późniejszym wieku. Niestety o tym już nikt nie mówi.
Oczywistym jest, że jeżeli trzeba zabezpieczyć kredyt na 500.000 zł na 15 lat, to najtańsze będzie ubezpieczenie terminowe na 15 lat, ale koniecznie zawarte z umowami dodatkowymi np. Niezdolności do Pracy lub Poważnego Zachorowania.
Dla rodziny kredytobiorcy jego śmierć wcale nie jest tym, co – z punktu widzenia finansów – może przytrafić się najgorszego.
Znacznie bardziej dramatyczna będzie sytuacja, gdy ów kredytobiorca stanie się niezdolny do zarabiania pieniędzy (brak dochodów), albo zachoruje na poważną chorobę (brak dochodów + olbrzymie koszty związane z leczeniem).
Wtedy dopiero pojawiają się prawdziwe problemy.
W rzeczywistości większość potrzebuje obu rodzajów polis. Załóżmy klasyczną, szczęśliwą rodzinę z dwójką małych dzieci nie obciążoną kredytem.
Jaka suma ubezpieczenia ojca i matki wypełniłaby lukę w ich zarobkach, gdyby któregoś zabrakło? Prawidłowa odpowiedź: pomiędzy sześciokrotnością a dziesięciokrotnością rocznych zarobków.
Przykład: Ojciec zarabiający powiedzmy 5.000 zł powinien być ubezpieczony na 600.000 zł, a mama zarabiająca 3.000 zł na 360.000 zł.
Czy to dużo? Bardzo dużo, jeżeli nic się nie wydarzy.
A jak się stanie coś niedobrego, to tych 600.000 zł z ubezpieczenia ojca wygeneruje raptem ok. 3 000 zł renty (bez naruszania kapitału).
Czyli matka dysponować będzie kwotą 6000 zł na utrzymanie rodziny 3-osobowej, w tym wychowanie dwójki dzieci.
Godziwe zabezpieczenie (nominalnie), czyli jeżeli nie zostanie uwzględniona inflacja*, która w ciągu 10 lat z kwoty 600.000 zł zmniejszy ją realnie do kwoty 405.000 zł (przy założonej inflacji 4%) a po 20 latach do kwoty 274 000 zł!
Czy ktoś sobie zdaje z tego sprawę?
Czy ubezpieczając tę rodzinę na kwoty znacznie wyższe możemy mówić o nadubezpieczeniu?
Dzisiaj czytam w Internecie, że Polacy mają puste portfele.
Jak to? Przecież zarabiają co najmniej tyle samo, co w zeszłym roku (albo i więcej), a tu jakoś po 15-tym brakuje na życie?