Naciągacze (?)

Przypomniałem wówczas naszą rozmowę, przeczytałem to, co napisałem na polisie, że nie zdecydowała się na OC i rozmowa przyjęła bardzo nieprzyjemny obrót. Rozmowę usłyszała moja żona, która pół roku po mnie ubezpieczyła drugie mieszkanie Klientki i do tej polisy dołączyła ubezpieczenie OC. Klientka z tego tytułu mogła skorzystać z ubezpieczenia OC na pokrycie szkód wyrządzonych sąsiadom. W naszej firmie (nie we wszystkich) ubezpieczenie OC „przypisane” jest do Klienta a nie do lokalu, dzięki czemu ubezpieczenie zostało wypłacone rozwścieczonym sąsiadom (nawet poza wiedzą Klientki).

Przykład drugi: nasi dobrzy znajomi przenieśli ubezpieczenie domu do konkurencji, „bo taniej”. Ich prawo. Ja nie studiuję OWU innych firm, ponieważ poznanie naszych dostarcza mi dostatecznie dużo wrażeń. Po kilku miesiącach deszcz nawalny spowodował podniesienie się poziomu wód gruntowych na działce tak, że dom znajomych zalało około metr ponad podłogę. Mieli wykupione ubezpieczenie od ryzyka powodzi, ale powódź definiowana jest w nim jako wystąpienie wód ze zbiorników wodnych (rzek, jezior), a tam w okolicy nie było żadnej rzeczki, żadnego jeziora!
Powodzi więc nie było, to i nie było wypłaty odszkodowania.

Trzeba więc dokładnie czytać OWU lub mieć zaufanego agenta, który zrobi to za Klienta i dokładnie poinformuje, kiedy i za co będzie wypłata i – równie ważne – kiedy tej wypłaty nie będzie.

I przykład trzeci, z którym stykamy się w codziennej naszej pracy: „za wysoka składka na polisę na życie, szkoda tyle pieniędzy wyrzucać na ubezpieczenie, lepiej je spożytkować na coś innego”.

I przykład z mojego życia agenta: para żyjąca 15 lat w związku nieformalnym. Oboje mieli polisy tzw. wieńcówki (w razie śmierci wystarczą na dobry pogrzeb z wieńcem). „Następne kupimy, jak się dorobimy, a póki co spłacamy kredyt na samochód (taksówkę) i mamy inne wydatki”. I tak co roku.

Ów mężczyzna zmarł pewnego dnia na tętniaka podczas pracy. Wieczorem otrzymałem telefon od jego konkubiny: „Panie Maćku, czy przypadkiem mój... nie wykupił u pana tej drugiej polisy, o której pan co roku wspominał? Dlaczego nas pan mocniej nie namawiał do tego zakupu... To było w sumie tyko 150 zł miesięcznie, a mogłabym dzisiaj spłacić rodzinę zmarłego i godnie żyć, a tak muszę się wyprowadzić do mojej rodzinnej wsi, bo jako konkubina niczego nie dziedziczę, a tutaj (w Warszawie) nie mam nic i nikogo”.

Jaki morał z tych opowieści?

Jedynym celem dobrego agenta ubezpieczeniowego jest zawsze dobre zabezpieczenie rodziny (mieszkania, samochodu...).

Jeżeli jednak, co się zdarza, Klient czuje, że agent chce go po prostu naciągnąć, naciska na zakup jakiegoś produktu choć Klient nie jest do tego przekonany, tenże Klient powinien przerwać wizytę i podziękować agentowi.

Współpracować można tylko z ludźmi, do których ma się zaufanie. To działa w obie strony. Czasem bywa, że Klient nie potrafi właściwie ocenić agenta. Jeżeli nie nawiąże dialogu z doradcą i dla świętego spokoju kupi cokolwiek, żeby tylko pozbyć się pośrednika, to po prostu sam robi sobie krzywdę.

Także wtedy, kiedy Klient uprze się na jakieś rozwiązanie , „bo taką polisę ma kolega”, „bo tak jest taniej”, a potem, w razie nieszczęśliwego zdarzenia okazuje się, że ubezpieczenie nie spełnia jego oczekiwań, wtedy pretensje może kierować już tylko wyłącznie do siebie i – cytując klasyka – powiedzieć sobie w duchu „sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”.

Maciej Lichoński

Skontaktuj się z Autorem, który może zostać również Twoim doradcą ubezpieczeniowym, przez stronę: Ubezpieczenia na życie

• Szkoda... (1)
  2012-08-29 11:38 środa ~bsk | [+] odpowiedz
  Szkoda, tylko że tych artykułów nie czytają klienci tylko agenci... Pozdrawiam
  Zobacz odpowiedzi (1)