Każdy układa swoje życie według własnych wartości, doświadczeń, idei.
Jeden „nie przewiduje, aby mógł umrzeć albo zachorować w najbliższym czasie”, dla drugiego bezpieczeństwo finansowe rodziny, które założył jest największym priorytetem.
Jeden odkłada każdy zaoszczędzony grosik do banku czy wykupuje jednostki funduszy, drugi bierze kredyty na wszystko: telewizor, samochód i mieszkanie i później pasa zaciska spłacając raty, a jeżeli nie starcza zaciąga następny kredyt na spłacenie poprzednich, no i wpada w spiralę zadłużenia.
Ludzi czytających książki Roberta Kiyosaki o zarządzaniu własnym budżetem jest może w Polsce parę tysięcy, kto ma więc dzisiaj uczyć tego młodych ludzi?
Szkoła nie uczy niczego, a najmniej myślenia. Pomimo ich pięknych nazw z większością wyższych uczelni też nie jest lepiej.
Można powiedzieć, że wynosi się to z domu, ale też nie jest to do końca prawda, ponieważ ludzie rozwijają się bardzo różnie w różnym wieku. Bywa, ze z prymusów szkolnych wyrastają półgłówki, a ze średniaków i leserów geniusze. Nie ma reguł.
Chciałbym zaapelować tu do tych, którzy doczytali do tego miejsca, żeby zawsze kierowali się własnym rozumem, a nie owczym pędem. Bardzo jest tu przydatna nasza intuicja, którą na każdym kroku bardzo skutecznie zagłuszamy.
Jak mawiał mój dawny szef, gdy taksówkarz mówi, że trzeba sprzedawać akcje, to znaczy, że należy natychmiast je kupować, a jak kelner protekcyjne podpowie, że dzisiaj wątróbka jest prima i wszyscy ją zamawiają, to należy zamówić rybę, bo z pewnością okres pierwszej świeżości wątróbka ma już dawno za sobą
Jeżeli mając rodzinę i będąc jej głową i źródłem środków do życia, a często jeszcze i kredytobiorcą, ktoś nie bierze pod uwagę, że pewnego dnia może mu się stać coś, co spowoduje, że już nigdy więcej nie przyniesie do domu ani grosza, to dla mnie jest to przejaw braku odpowiedzialności.
A jeżeli do tego słyszę, że jego znajomi też nie są ubezpieczeni i bardzo dobrze żyją, i jeszcze, że „w naszej rodzinie nikt dziada pradziada nie oszczędzał i nie oszczędza na emeryturę”, to nie tylko ręce mi opadają.
Tak się składa, że akurat moje wnuki mają już pozakładane konta inwestycyjne. Z chwilą ich narodzin, zamiast kupować zabawki i pluszaki, cała rodzina złożyła się na pierwszą wpłatę, która po 67 latach powinna zapewnić im całkiem okrągły kapitalik...
Czy dzisiaj w kryzysie warto wydawać pieniądze na ubezpieczenie, odkładać na emeryturę?