Od kilkunastu lat piszę felietony na różne tematy, ale głównym moim celem jest przybliżenie tematyki ubezpieczeniowej, a zwłaszcza tematyki, w której się specjalizuję, czyli ubezpieczeń na życie.
Bardzo trudny i niewdzięczny to temat, dla mnie jednak pasjonujący od momentu wypłacenia pierwszego świadczenia ubezpieczeniowego, 17 lat temu, z polisy wykupionej przez Klienta zaledwie dwa miesiące wcześniej.
Jak zapewne Państwo zauważyli, zawsze odpowiadam na wszystkie komentarze, i te twórcze, i te złośliwe.
Ostatnio poświęciłem sporo czasu na poczytanie komentarzy do felietonów moich koleżanek i kolegów z innych towarzystw i postanowiłem rozprawić się, raz a porządnie, z tymi anonimowymi autorami, którzy nie mając często podstawowej wiedzy oskarżają firmy ubezpieczeniowe o okradanie klientów.
Zaczyna się od tego, że niesłychanie rzadko nowy Klient rozmawia z agentem szczerze i otwarcie.
Pan David Sandler w swojej nowej książce na temat strategii sprzedaży pisze wręcz, że „potencjalny nabywca kłamie”. Dlaczego się tak dzieje, odsyłam do książki.
Po drugiej stronie stołu nie siedzi jednak owieczka czekająca na rzeź, a często dobrze uzbrojony w wiedzę sprzedawca, który żyje z prowizji jaką ma nadzieję zarobić na tym Kliencie.
I zaczyna się gra.
Klient chce się dowiedzieć jak najwięcej o produkcie, zwodzi sprzedawcę, udaje niezwykle zainteresowanego, miłego, otwartego po to tylko by zgromadzić maksimum argumentów, które będzie mógł wykorzystać na następnym spotkaniu u konkurencji, licząc na tańszą ofertę, lepsze warunki czy chociażby uznanie swojej fachowości w danej dziedzinie.